Latająca miotła z Harry’ego Pottera. Niestety „skończyły się” Świętemu Mikołajowi i dostałem klocki lego.
dość niestandardowe – meksykańska zupa rybna z łososiem robiona przez mojego tatę.
Ostateczne potwierdzenie moich domysłów nastąpiło, kiedy „Mikołaj” wpadł na choinkę
God Rest Ye Merry Gentlemen.
Szóstym. A tak serio, to smakiem – uwielbiam jeść, a odkąd zostałem studentem gotującym makaron na 100 sposobów, jeszcze bardziej doceniam domowe jedzenie.
Jeżeli w saniach byłoby tylko jedno miejsce: zabieram dziewczynę do Indii, Japonii, Wietnamu lub Chin na street food. Moje marzenie to podróż kulinarna po Azji, więc pewnie na jednym dniu by się nie skończyło! Inny pomysł to wymyślony jeszcze w liceum wyjazd z przyjacielem do Kolumbii, gdzie i tak mamy się spotkać, żyć i „pracować”, jeśli w życiu nam nie wyjdzie.
herbata z malinową nalewką i miodem do odrabiania zaległości książkowych lub towarzyskich.
Na Wigilii chciałbym po prostu zobaczyć przyjaciół, z którymi jakoś straciłem kontakt. Chętnie porozmawiałbym też z Xi Jinpingiem lub, gdyby żył, Brucem Lee.
z tych eleganckich i dozwolonych rzeczy, za które by mnie nie zamknęli, to coroczne, męskie wyjazdy do Stegeborg w Szwecji. Bliskie spotkanie trzeciego stopnia z wojskowym katamaranem Svenska Marinen zaliczyłem właśnie tam.
Kryptowaluty i świeżaki.
całego magicznego klimatu i aktywności; od przygotowań do Świąt – strojenia choinki, powrotów do domu, spotkań ze znajomymi – przez Święta – Wigilii, Pasterki, spotkań z rodziną – po okres po Świętach – przygotowań do Sylwestra i Nowego Roku oraz odpoczynku, w czasie którego staram się niczego nie uczyć, ograniczyć social media i po prostu się relaksować.
Pierniczki to takie mniej udane rodzeństwo piernika – miękkiego, puszystego i dobrze przyprawionego ciasta; najlepiej z dużą ilością orzechów.
Jeden ciężko mi wybrać. Dość standardowe: pasterka, dawanie prezentów i łamanie się opłatkiem.
Przez długi czas tylko za podjadanie farszu do pierogów. Po przeprowadzce moje główne zadanie to kupienie biletu na właściwy pociąg odpowiednio wcześnie, by nie stać 4h (czasami 10 – mam pecha do wypadków i awarii) między wagonami.
jeżeli przyziemnie – wylecieć i zostać na „trochę dłużej” w Hong Kongu; jeść street food (kuszą szczególnie gołębie, słynna kaczka i tanie sushi), odkrywać najlepsze miasto świata, uczyć się chińskiego i pisać więcej mądrych rzeczy. Jeżeli górnolotnie: żyć jak w jednym z moich ulubionych wierszy: „Mieć marzenia, nie czyniąc ich panem/Myśląc, celem nie czynić myślenia.”.
Cena wywoławcza wynosi 70 zł. Minimalne przebicie: 10 zł